Autor Wiadomość
Mysha :)
 Post Wysłany: Czw 20:42, 15 Gru 2005    Temat postu:

Przestraszył sie!!! Jeeeeeeeeee. Wiedziałam. To zawsze dziala *hahaha*
Mad Mac
 Post Wysłany: Czw 20:28, 15 Gru 2005    Temat postu:

AAAAaaaa... !! Ratunku !! Nie no spokojne. Napisz petycję i zbierz 50 podpisów to napiszę ;]
Mysha :)
 Post Wysłany: Czw 19:51, 15 Gru 2005    Temat postu:

Mac... Mac... Jak ci powiem, że cie kocham to sie przestraszysz i napiszesz??Very Happy
Proszeeeeeeeeee:)




Hej, bo ja zaczne pisać. Co może skończyć sie dość tragicznie. W moich opowiadaniach wszyscy się pokolei zabijająRazz
Mad Mac
 Post Wysłany: Czw 16:38, 15 Gru 2005    Temat postu:

Nauka, nauka i jeszcze raz nauka. Nie mam ostatnio ani czasu ani weny ;(
Mysha :)
 Post Wysłany: Śro 23:04, 14 Gru 2005    Temat postu:

Mówiłeś, że jak się będziemy prosić to napiszesz... Buuu
Daria
 Post Wysłany: Pią 12:53, 30 Wrz 2005    Temat postu:

Fajne ale dokoncz bo mnie trzyma Razz super super super Razz
Mysha
 Post Wysłany: Śro 23:58, 28 Wrz 2005    Temat postu:

No fajne. Ty to masz mózg... Fajne. Napiszesz dalszą część?? Fajnie by byłoSmile
Toby
 Post Wysłany: Wto 20:42, 27 Wrz 2005    Temat postu:

całkiem niezły teksty oby tak dalej Very Happy
Szymon
 Post Wysłany: Wto 20:05, 27 Wrz 2005    Temat postu:

Fajne to twoje opowiadanie. A pamiętam jak pokazywałeś mi na koloniach swoje opowiadanie z tematyki Fallouta może być je też napisał no forum?
Mad Mac
 Post Wysłany: Wto 19:03, 27 Wrz 2005    Temat postu: Kroniki Nekromanty-Prolog by Mac

Prolog: Spotkanie

Na lipcowym niebie wspaniale było widać gwiazdy. Ani jedna chmura nie była widoczna aż do widnokręgu... Zefir łagodnie owiewał twarz Mistrza Trayana...
Iresmina Trayana...
Człowiek ów był inny niż wszyscy inni magowie, zamieszkujący pańswo Retanny. Był on bardzo zaprzyjaźniony z tutejszą ludnością. Wszyscy go podziwiali, jakoż wielcy magowie rzadko utrzymują kontakty ze zwykłymi ludzmi. Trayan był inny. Był on staro wyglądającym człowiekiem z siwą, spiczastą bródką. Jednak starość go nie nękała. Jego ciało było zniszczone przez używanie potężnej magii... zaiste potężnej.
Stary mag przechadzał się po ogrodzie Ojca Wiena. Przyodziany w szkarłatną szatę patrzył na niebo. Wtem ni stąd, ni z owąd czarny caun chmur przykrył księżyc i pospiesznie zakrywał resztę nieba. Nagle usłyszał kroki. Ktoś biegł drogą. Odwrócił się w kierunku traktu. Zobaczył zakapturzoną, wysoką postać, ubraną w czarną opończe zdążającą w kierunku kościoła. Za nią gasły wszystkie świecę w latarniach. Lodowaty powiew przeszedł przez twarz Iresmina. Spokojnym ale pospiesznym krokiem ruszył w kierunku drogi. Wyszedł przez bramę i zobaczył, iż owa tajemnicza postać zmierza w kierunku starej, przykościelnej nekropolii. Osobliwy widok. Ruszył przez egipskie ciemności, spowodowane zgaszeniem lamp. Gdy doszedł do kammiennego murku oddzielającego stare cmentarzysko od drogi piorun oświetlił mu postać, stojącą obok ostanio zmarłego burmistrza Villshall wystawionego przy mogile. Rano miał zostać godnie pochowany. Rozpadało się. Na twarzy Iresmina zagościł uśmiech... Młody nekromanta...
Mistrz wspomniał na swoje czasy... on też tak zaczynał.
Człowiek w płaszczu wylewał oliwę na ciało burmistrza. Sięgnął siarki z kieszeni i rzucił ją o ciało nieboszczyka. W jednej chwili rozbłysły płomienie, a wiatr, niósł przerażający odór śmierci. Owy osobliwy osobnik zaczął usypywać krąg ze szmaragdu wokół ognia, po czym stanął przy płomieniach i zaczął szeptać inkantację... cichę słowa rzucane na wiatr zmieniły momentalnie kolor paleniska na szmaragową zieleń...
Mimo deszczu pożoga paliła się dalej. Iskry leciały na wszystkie kierunki...
Śmierć... było ją czuć w powietrzu...
Nagle zielona mgiełka obieła załe cmentarzysko...
Mag wiedział co się teraz stanie...
Ale się mylił. Ni ztąd ni z owąd zaczęli wybiegać ludzie z całego miasteczka. Nietórzy z pochodniami, inni z grabiami czy widłami. Na końcu przyszedł ojciec Wien i wizytujący miasto, inkwizytor. Ksiądz razem z owym inkwizytorem przeszli przed tłum i wołali:
-Mamy cię heretyku ! Zostaniesz spalony za zło które wyrządziłeś !- Wrzeszczał męszczyzna w tiarze.
-Bądz przeklęty- odezwał się gniewnie stary ksiądz.
Płomienie wyblakły i zaczęły gasnąć pod naporem ulewy. Mgła prawie opadła. Mistyczny nieznajomy opóścił podniesione do czaru dłonie i patrzył po wrzeszczącym tłumie:
-brać go ! Kamienować go ! Zabić niewiernego !
Ojciec jednak powstrzymał tłum.
-Zostawcie go b zawżdy jeszcze was dotkie mocą diabła ! Niech Ottaw to zrobi !
Inkwizytor ruszył żwawym krokiem w kierunku nekromanty, stojącego przy dogasających płomieniach. Tłum zamilkł.
-Ech...-wzdechnął Stary mag obserwujący zdarzenie z ukrycia- Mortui causa... vis causa... pox causa...- zaszeptał ciche słowa, które najwyrazniej usłyszała tajemnicza postać, gdyż instynktownie odwróciła głowę.
Nagle potworny blask rozbłysł wokół mistrza Trayana. Wszyscy ludzie, wtym inkwizytor i proboszcz upadli oślepieni na ziemię. Postać na środku odwróciła się i zagwizdała. Po chwili zjawił się czarny koń, który przeskoczył przez obalony tłum, zabrał jeźca i już mknął ku drodzę. Jednak po drodzę zatrzymał się koło maga i szepnął:
-Dzięki Ci...- po czym żwawo pogalopował w stronę bram miasteczka.
Iresmin popędził na plebanie po swój kufer:
-Wreszcie go spotkałem- syknął podczas truchtu na plebanie-Chyba nie jestem tu już mile widziany. Wbiegł do izby w gościńcu, wziął kufer, po czym szepnął:
-Les apostoles...- i zniknął. Razem z kufrem.
Kilka chwil później do izby wbiegł ojciec Wien i paru męszczyzn. Nikogo nie zastali.
Gdy wszyscu usnęli... Na ołtarzu coś przebiło ziemię. Z owego otworu wyłoniła się żywa, na wpół przegniła ręka. Coś zbudziło dziś sen umarłych...

All by Mistique Mac Wink reserved..

Jak by co to pisać o błędach ortograficznych i takie tam.

Comments PLEASE !! Komentujcie i piszcie co się wam podoba a co nie. JAk się wam spodoba to przepisze kolejne części Wink


Solaris phpBB theme/template by Jakob Persson
Copyright © Jakob Persson 2003



Powered by phpBB © 2001,2002 phpBB Group